Abstract
Estetyka ewolucyjna jako młoda i obiecująca dyscyplina nadal w zasadzie nie posiada wypracowanej metodologii, choćby takiej jak neuroestetyka. Na przykład spory wokół tego, kiedy dane zachowanie artystyczne można uznać za adaptację, nie prowadzą do jasnych konkluzji, co wynika z faktu, że otrzymywane wyniki badań można często przypisać do wielu hipotetycznych funkcji. Z kolei, jeśli hipoteza o tym, że dane zachowanie jednoczy ludzi, zostanie potwierdzona empirycznie, to i tak nie musi to oznaczać, że zachowanie to jest adaptacją. Aby wyjaśnienie ewolucyjnego pochodzenia zachowania było wiarygodne, powinno ono przejść test Tinbergena, a więc uzyskać potwierdzenie w każdym z czterech aspektów: powinno ujawniać się spontanicznie na wczesnym etapie rozwoju osobniczego, posiadać zidentyfikowaną funkcję oraz historię ewolucyjną, a także mechanizm emocjonalny wywołujący przyjemność lub odrazę, który uruchamia się w określonych okolicznościach. Jeśli każdy z tych warunków zostanie spełniony, z dużą dozą pewności można stwierdzić, że badane zachowanie jest adaptacją w sensie ścisłym. Czy jednak ścisłość jest domeną sztuki? W artykule starano się dowieść, że wyjątkowa idea konsiliencji nauk humanistycznych i przyrodniczych, pomimo licznych wątpliwości metodologicznych, w badaniach estetyków ewolucyjnych znajduje atrakcyjną z punktu widzenia współczesnych, uniwersalistycznych wyzwań, wykładnię. Pozwala też zbliżyć nas do zrozumienia wyjątkowości człowieka – jedynego gatunku, który powszechnie tworzy i konsumuje sztukę, będąc w niej bezgranicznie rozmiłowany.