Abstract
W chwilach szczególnego zagrożenia ludzie zwykle błagają Boga o pomoc dla siebie lub swoich bliskich, modląc się na przykład, żeby lawina zmieniła kierunek lub żeby znalazł się dawca organów dla czyjegoś umierającego dziecka. Taka modlitwa wydaje się naturalna, a dla wierzących nawet rozumna i akceptowalna. Niestosowne wydaje się potępianie takiej typowej modlitwy jako czegoś złego. Ale kiedy dokładnie zbadać, co się rzeczywiście dzieje w takich sytuacjach, to okazuję się, że często tego rodzaju modlitwa jest moralnie dyskusyjna. Autor twierdzi, że taka modlitwa powinna być postrzegana jako forma działania, a tym samym powinna spełniać wysokie standardy moralne, które odnoszą się do działań; ponadto autor twierdzi, że założenie dobroczynności Bóstwa nie wystarcza, aby taką modlitwę legitymizować.